niedziela, 15 listopada 2015

NaNoWriMo - tydzień 2

Liczba wypisanych dni: 15
Liczba słów: 9776              

Zwolniłam tempo. Tragicznie zwolniłam. Może to zwykły brak zapału do pracy? Trudno powiedzieć. Trochę przygniotła mnie ta monotematyczność. Ciężko jest skupić się na jednym projekcie, gdy w głowie kołtuni się jeszcze tyle innych nęcących pomysłów... Tym bardziej, że chwilowa zmiana obiektu zainteresowań zwykle wychodzi na dobre. Wystarczy jeden dzień w innym świecie, by spojrzeć na wcześniej tworzony tekst zupełnie świeżym okiem. Wcześniejsze koncepcje czy plany nieco wyblakły, zeszły gdzieś na peryferie myśli, przez co poszerzyło pole widzenia. W takim wypadku, jeśli miało się jakiś problem z tekstem, jego rozwiązanie pojawia się samo, i to tak banalne, że nie można zrozumieć czemu wcześniej się go nie zauważyło!
Zwolniłam także dlatego, że wpadłam w pułapkę poprawiania. Cofam się, dopisuję, przestawiam… A tekst stoi w miejscu. W takim wypadku trudno się nie znudzić. Dłubanie w środku tekstu nie wychodzi mi za dobrze. Lepiej mi już dobrnąć do końca, choćby nie wiem jak było źle, i dopiero potem zmierzyć z tragedią, jaka wyszła spod moich palców. Jednak myśl o tej nadchodzącej tragedii i wiążącym się z nią piekle poprawiania ciężko jest pisać…
Tak, najtrudniej jest zacząć. Wizja porażki skutecznie odwodzi od sięgnięcia po laptopa. Jednak jak już się zacznie pisać, to wtedy jakoś leci. Po kilku słowach, zdaniach, akapitach myśl ciągnie się sama. Potem z kolei trudno jest przerwać. Nawet, gdy myśl się kończy i odrywa się ręce od klawiatury, albo nawet uda się wstać od biurka, rzadko kiedy oznacza to koniec pracy. Choć zaczyna się robić inne rzeczy, myśli wciąż jeszcze krążą wokół tekstu. I nagle do głowy wpada niesamowity pomysł, który trzeba natychmiast zapisać, więc dosłownie na sekundę znów siada się do komputera… I wstaje jakoś po kwadransie, jeśli uda się jakoś w porę opamiętać. Przerywa się to szaleństwo, jednak tylko po to, by za kilka minut znów wrócić, z kolejnym koniecznym do zapisania pomysłem…
A teraz, gdy tak zręcznie wyminęłam dręczący mnie temat z początku tekstu, czas do niego wrócić i bez ogródek przyznać się, co mnie najbardziej odstrasza od pisania. Otóż, od samego początku miałam świadomość, że nie sprostam ilościowym wymogom NaNoWriMo, więc obiecałam sobie nie przejmować się liczbą produkowanych słów. W pierwszym tygodniu rzeczywiście nie zwracałam na to uwagi, jednak w drugim różnica liczb zaczęła być przytłaczająco wielka. A trudno jest startować w wyścigu nie zamierzając dobiec do mety.

Tak, w końcu się do tego przyznałam. Mam nadzieję, że w nadchodzącym tygodniu zaowocuje to jakąś poprawą.

2 komentarze:

  1. Rozumiem Cię. Im lepszy mam pomysł, tym mniej chcę mi się go pisać. To okropne! :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im lepszy pomysł, tym większy też strach, że można go skopać przy pisaniu XD

      Usuń