piątek, 31 stycznia 2014

Anioł stróż

Card podbił moje serce - w niecałe dwa dni pochłonęłam "Grę Endera", teraz męczę "Cień Endera" Stwierdzam, że Groszek jest najbardziej oddanym i uroczym fanboyem, dzięki czemu w pełni zasłużył na to krótkie opowiadanie! 


Światła już dawno pogasły. A Groszek znów gdzieś zniknął.
To już stało się rutyną. Tak jak wczoraj, dwa, trzy, cztery, siedem dni temu Dink w środku nocy przemierzał ciche i ciemne korytarze bazy w poszukiwaniu swojego małego przyjaciela.
Właściwie to nawet nie musiał szukać - o tej porze Groszek mógł znajdować się tylko w jednym miejscu.
Dink bezszelestnie wślizgnął się do celi Endera. Na palcach podszedł do łóżka i bezlitośnie szturchnął mniejsze z dwóch ciałek skulonych wśród pościeli.
- Groszek, ty znowu tu…?
- Nie, nie śpię tu - ja czuwam i pilnuję - maluch zaoponował mrukliwie spod kołdry.
Choć powtarzali ten krótki dialog już kilka razy, Dink i tym razem z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Nie mógł pojąć, jak wielkim uporem i oddaniem musi odznaczał się malec, skoro co noc na wpół śpiąc układał się u stóp swojego dowódcy.
Ender poruszył się niespokojnie. Nie mówiąc więc już nic więcej, Dink ostrożnie wykopał Groszka spod kołdry. Drzemiący Groszek wciąż był na tyle mały, że bez problemu można było przenieść go bez budzenia. Nim jednak Dink zdążył wziąć go na ręce, ten nagle w pełni rozbudzony zerwał się z łóżka.
- Sam pójdę - powiedział tylko.
- Dlaczego wciąż tam przyłazisz? - spytał Dink, gdy już znaleźli się na korytarzu. - Przecież walka się skończyła, nic już się nie dzieje. Ender nawet nie zdaje sobie sprawy z twojej obecności, całe dni śpi jak zabity.
- Wiem. Sam więc nie rozumiem, po co to robię…
- Bo to głupie.
- To także wiem - dlatego jutro już nigdzie nie pójdę!
Obaj wiedzieli, że to nie prawda. Jak zwykle, zresztą.