czwartek, 4 lipca 2013

Kota obronna

Scena rodem z filmu grozy.
Najpierw weszła moja kotka Kiara. Dopiero potem zauważyłam, że tuż przed nią do mojego pokoju wleciał komar-olbrzym.
Kiedy się zorientowałam, było już za późno.
Zleciał na mnie z sufitu z dzikim bzyczeniem. Spanikowana zaczęłam rzucać się na łóżku próbując trafić w niego książką. Po paru sekundach (wydawały się trwać wieczność!) zeskoczyłam na podłogę. Mój napastnik usiadł akurat na chwilę na poręczy łóżka.
- No dalej, bierz go! - Krzyknęłam do siedzącej na biurku kotki. Ona jednak tylko przerzucała zafascynowane spojrzenie to na mnie, to na buszującego po łóżku komara.
- O nie, kochana, ty go przyprowadziłaś, ty się nim zajmij! - Syknęłam, odrzucając książkę. Złapałam kota i szybko rzuciłam go na łóżko. Dopiero wtedy raczyła z cichym kłapnięciem złapać go w zęby. Zadowolona zeskoczyła na podłogę i wybiegła z dumnie wyprostowanym jak szczotka do butelek ogonem.

Jakby miała być z czego dumna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz