czwartek, 31 maja 2012

Nie miej niczego cudzego przed fizyką...

- Ojcze! Ojcze, patrz co mam dla ciebie!
Odwróciłam się przerażona. Jak ja dobrze znałam ten głos! Nim jednak zdążyłam upewnić się co do tożsamości jego właściciela, osobnik rzucił się na mnie i przed upadkiem uratowała mnie tak znienawidzona ławka w sali od fizyki.
- Ojcze! Lordzie Vader, spójrz tylko na to! - krzyknęła znów osóbka, odklejając się ode mnie. Wtedy dopiero mogłam ją zidentyfikować.
Tak jak podejrzewałam, był to 'mój ukochany syn Luke'. Tłumacząc na język realistów - jedna z moich klasowych najwierniejszych towarzyszek, która tak jak ja całym sercem wielbi 'Gwiezdne Wojny'.
Dlaczego Luke? Dlaczego Vader? To piękna historia, ale o niej kiedy indziej.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Luke z szerokim uśmiechem i niezwykłą jak na tak wątłą osóbkę siłą rzuciła na ławkę jakąś wielką książkę. Kiedy tylko spojrzałam na okładkę, oniemiałam z zachwytu.
- Słownik sagi 'Gwiezdnych Wojen'... - westchnęłam.
- I to ilustrowany! - krzyknęła Luke, za nic mając prowadzącą lekcje nauczycielkę (ona też miała nas gdzieś).
- Oglądnijmy go razem! - dodała zaraz, sadzając mnie obok siebie na krześle. - Co ty na to?
W tym momencie, nie wiedzieć czemu, włączyło się moje sumienie. Byłam w szkole, na lekcji - powinnam się uczyć! Kiedy jednak spojrzałam na tablicę i krzątającą się przy niej fizyczkę, sumienie znów przegrało z moją ciemną stroną...
Tak oto pół fizyki spędziłam na najbardziej zajmującej lekturze mojego życia. W końcu nie była to zwykła książka - kiedy razem z Luke z nostalgią przekładałyśmy następne kartki, czułyśmy się niczym archeolodzy po znalezieniu grobowca Tutenchamona. Przed nami stała otworem cała wiedza o całym Wszechświecie (a przynajmniej tym z sagi Lucasa). Pewnie domyślacie się, że każda nowa ciekawostka wywoływała u nas westchnienia, krzyki zaskoczenia czy salwy śmiechu. Ponadto przerzucaniu kartek towarzyszyły niesamowite emocje i skoki adrenaliny - bo kto wie, co czeka na następnej stronie?!
- Oooch, jaki Anakin był słodki w pierwszej części...
- Patrz, przekrój poprzeczny głowy droida!
- No nie wierzę - to naprawdę są włosy?!
Ach, jaka to była rozpacz, kiedy przejrzałyśmy cały słownik... Siedziałyśmy przez chwilę, tępo wpatrując się w tylną okładkę. Luke jednak znalazła rozwiązanie tej sytuacji:
- Oglądamy jeszcze raz!
I wszystko zaczęło się od nowa.

Szczerze mówiąc, choć nie wiem nawet o czym była lekcja, była to najbardziej pouczająca fizyka od września. Żadna z zasad dynamiki Newtona, żadna prędkość kosmiczna czy ruchy jednostajne nie zmieniły mojego życia w takim samym stopniu jak świadomość, że malowanie paznokci kciuków na biało było tradycją z rodzinnej wioski Padme Amidali.


3 komentarze:

  1. Ciekawy ten wpis ;)
    taki inny, fajnie się czytało heh. Widać, że jesteście super fankami ;D
    ja tam osobiście nie przepadam za "Gwiezdnymi Wojnami" :)
    miłego wieczora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, ciekawe ciekawe :D
    Baaardzo podoba mi się ten wpis, a i ja lubię Gwiezdne Wojny :P
    Będę tu zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, ja też lubie wszystkie części Eragona ! ;PP
    A co do blogu, to jest fajnny.
    word-of-paulina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń