niedziela, 13 marca 2016

Typowi spóźnialscy

Jednym z uroków studiowania jest to, że zajęcia trwają aż półtorej godziny. Z takim zapasem czasu nikt z przybyciem się nie spieszy – który z profesorów w ferworze działania zauważy, czy ktoś rzeczywiście przekroczył ten przysłowiowy kwadrans studencki czy też nie. W mojej grupie więc właściwie wszystkim zdarzają się co jakiś czas takie niewinne spóźnienia. Niby nic, jednak do przyjrzenia się temu zjawisku i zanalizowania go skłoniła mnie jedna z osób, która spóźnia się w dość ciekawy sposób.
Wchodzi cicho jak kot. Nie mówi nic – symboliczne przeprosiny przesyła wykładowcy samym ruchem warg. Przechodzi przez salę pewnie i z gracją, nie przejmując się stukaniem obcasów. Udaje, że nie słyszy swoich kroków. W ogóle całą swoją postawą próbuje przekonać, że wszystko jest tak, jak być powinno. Idąc unosi wysoko głowę i strzela naokoło wyzywającym spojrzeniem. „Tak, spóźniłam się – ale co z tego?” zdaje się mówić. Jest zdecydowanie ponad to.
To tak zwany typ zimnej wyniosłości. Zupełnie inny niż kolejny, mniej rzucający się w oczy, ale zdecydowanie bardziej popularny. To skrytobójca. Jego przybyciu nie towarzyszy absolutnie żaden dźwięk. Studenci, z racji tego gdzie siedzą, zauważają go niemal od razu. Wykładowca jednak, nie zaalarmowany żadnym hałasem, albo pozostaje nieświadomy, albo dostrzega tylko kątem oka jakiś przemykający przez salę cień. Nawet jeśli odwróci się, by zgromić wzrokiem spóźnialskiego, sam jest spóźniony – skrytobójca bowiem siedzi już w ławce i bazgra bezwiednie w zeszycie, jakby był obecny od samego początku wykładu.
Pochodnym typem od skrytobójcy jest niezdara. Niezdara także chce wślizgnąć się na zajęcia niezauważonym, jednak nigdy mu się to nie udaje. Już wchodząc do sali zaczepia kurtką o klamkę. Przez długi czas szarpie się z drzwiami, którymi potem trzaska. Mrucząc przeprosiny przemierza salę skupiony na poprawianiu niepokornej kurtki, więc po drodze potyka się na stopniach. Gdy w końcu dociera do pierwszego wolnego miejsca, z nerwów zapomina o planie zachowania ciszy, na dokładkę więc szurnie krzesłem i zatrzeszczy rozkładanym pulpitem. Na pełne wyrzutu spojrzenie wykładowcy może tylko powiedzieć, że naprawdę starał się wejść po cichu.
Jednak zdarzają się też tacy, którzy podobne chwile uwagi lubią wykorzystać na ekspresowy stand-up. Kabareciarz wpada więc na salę z impetem, najlepiej zziajany. Przerywa wykład wykrzykując powitanie, przeprosiny i zapewnienie, że to spóźnienie to nie z jego winy, to przez wyjątkową sytuację. Po tym wstępie przechodząc obok katedry zwalnia nieco kroku i wbija w profesora intensywne spojrzenie, błagające, by ten spytał o ową wyjątkową sytuację. Czasem wykładowcy łapią się na to, czasem nie, jednak kabareciarz i tak się odezwie – po coś w końcu ułożył tę kuriozalną historię o pijanych napastnikach terroryzujących tramwaj.

Wszystko to jednak nic w porównaniu z odwiecznym. Odwieczny spóźniał się od zawsze, więc będzie się spóźniał do skończenia świata. To fakt. Tak oczywisty, że nikt już się temu nie dziwi. Jego spóźnieniami nie przejmują się już ani wykładowcy, ani nawet on sam. Po zajęciach nie prosi nawet o odhaczenie go na liście obecności – dobrze wie, że profesor wpisał mu spóźnienie jeszcze przed jego przybyciem.

7 komentarzy:

  1. Hahah, na mojej uczelni odnajduję każdy typ studenta opisany w Twoim poście. :D Ja osobiście spóźniam się bardzo często i należę chyba do tego odwiecznego typu. Tak to już jest, a to przed samymi zajęciami znajomi czegoś chcą, a to mpk późno przyjechał, a to w toalecie korek... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Mam tak samo! Ale po co się stresować, lepiej na luzie żyć, niż wszędzie z zegarkiem w ręce biegać ;)

      Usuń
  2. Mery, no typ Odwieczny to kropla w krople Ty :D Tak, tak, "na mature też się spóźnisz?" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na maturę się nie spóźniłam, ha!
      No, a przynajmniej nie na tę z matmy

      Usuń
  3. Dżizzz, przez swoją współlokatorkę (taką "odwieczną", jak ładnie ich nazywasz) spóźniłam się w pierwszym roku na wszystkie egzaminy po kolei. Nie ma nic bardziej żenującego, niż to jak człowiek czuje się pod tym wzrokiem sprawiedliwych. Ostatnio się z tego leczę, starając się przychodzić dużo za wcześnie zamiast dużo za późno. Może i strata czasu, ale przynajmniej sumienie spokojne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej, jak spóźniasz się nie ze swojej winy - to jest najgorsze uczucie z możliwych!

      Usuń
    2. Najprawdziwsza prawda!

      Usuń