niedziela, 7 lutego 2016

Deadpool, please stahp

To było jeszcze przed końcem sesji. Ba, właściwie w samym jej środku – niby większość przedmiotów zaliczona, ale wszystkie najgorsze egzaminy wciąż majaczą przede mną. Po powrocie do domu więc musiałam odrzucić gazetę na łóżko i okopać się przy biurku zawalonym notatkami…
Wszystko szło dobrze, dopóki po pół godzinie nauki nie musiałam zrobić sobie przerwy na pełne boleści westchnienie i wzniesienie oczu do sufitu. Właśnie w drodze od notatek do sufitu wzrok mój przystanął na okładce leżącej na łóżku gazety – Deadpool, obrócony z gracją, jedną ręką łapiąc się za pośladek, drugą niedwuznacznie unosząc do ust, łypał na mnie ponętnie właśnie z tej okładki. Nie mogłam nie odpowiedzieć na to uśmiechem,  i zaraz wróciłam do swoich notatek.
Jednak po przeczytaniu zaledwie kilku wersów mój wzrok bezwiednie znów spojrzał ponad kartką – Deadpool wciąż tam był i wciąż na mnie patrzył.
Nie, nie rzucę nauki w cholerę obiecałam sobie znów wracając do notatek. Czytałam dzielnie, jednak wciąż i wciąż ten sam akapit – czując na sobie spojrzenie z okładki nie potrafiłam skupić myśli.
Mogłam wstać i obrócić gazetę okładką do dołu. Nie, nie mogłam. Po pierwsze dlatego, że znalezienie wygodnej pozycji na krześle zajęło mi naprawdę sporo czasu, a z tego miejsca nie byłam wstanie dosięgnąć do łóżka. Po drugie, i co ważniejsze, nie mogłam dać się sprowokować Deadpoolowi. Nie dam mu tej satysfakcji, niech patrzy ile chce i jak chce, mnie nie złamie!
W pewnym momencie jednak się złamałam. Nie, nie wstałam z krzesła – rzuciłam notatki na blat, skrzyżowałam ręce na piersi i odpowiedziałam na wyzwanie najbardziej obojętnym spojrzeniem, na jakie było mnie stać.
Walka była długa i zażarta. Nie wiem, czym by się to skończyło (nie wykluczam rękoczynów, w końcu ile można wytrzymać zwiniętej na krześle), gdyby drzwi mojego pokoju nagle się nie uchyliły i przez szparę nie wślizgnęłaby się Kota…
Koty mają taki głupi zwyczaj, że jak tylko gdzieś leży książka/zeszyt/gazeta/kartka/itp. natychmiast muszą na tym usiąść. Tak więc Kota, w odpowiedzi na ten zew, momentalnie wskoczyła na łózko i spojrzała na czasopismo, gotowa na nim usiąść.
Mając w końcu neutralny pretekst, momentalnie zerwałam się z krzesła.
- A-a-a, kiciu, nie wolno siadać na papierze – zaćwierkałam, dosłownie wyrywając jej gazetę spod łap. Ciesząc się z zesłanej przez los okazji, przeszłam tanecznym krokiem przez pokój i odłożyłam pismo na regał. Tym razem, przezornie, okładką do dołu.
- Ty, mój drogi, musisz zaczekać do premiery – rzuciłam jeszcze do Deadpoola na odchodnym.

Kota nie wydała się zmartwiona brakiem gazety. Zamiast tego zwinęła się w kłębek na porzuconym opodal swetrze, o wiele wygodniejszym niż papier. Ja za to wróciłam do nauki, niczym już nie rozpraszana, i, co ważniejsze, z jednym wygranym pojedynkiem z Deadpoolem na koncie.

PS Dla tych, którzy nie kojarzą plakatów Deadpoola, niech obczają ten TU - ten właśnie obserwował mnie z okładki Nowej Fantastyki. Lubię go, aczkolwiek dla mnie najlepszy jest TEN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz