- Ojcze! Ojcze, patrz co mam dla
ciebie!
Odwróciłam się przerażona. Jak ja
dobrze znałam ten głos! Nim jednak zdążyłam upewnić się co do tożsamości jego
właściciela, osobnik rzucił się na mnie i przed upadkiem uratowała mnie tak
znienawidzona ławka w sali od fizyki.
- Ojcze! Lordzie Vader, spójrz
tylko na to! - krzyknęła znów osóbka, odklejając się ode mnie. Wtedy dopiero
mogłam ją zidentyfikować.
Tak jak podejrzewałam, był to 'mój
ukochany syn Luke'. Tłumacząc na język realistów - jedna z moich klasowych
najwierniejszych towarzyszek, która tak jak ja całym sercem wielbi 'Gwiezdne
Wojny'.
Dlaczego Luke? Dlaczego Vader? To
piękna historia, ale o niej kiedy indziej.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć,
Luke z szerokim uśmiechem i niezwykłą jak na tak wątłą osóbkę siłą rzuciła na
ławkę jakąś wielką książkę. Kiedy tylko spojrzałam na okładkę, oniemiałam z
zachwytu.
- Słownik sagi 'Gwiezdnych
Wojen'... - westchnęłam.
- I to ilustrowany! - krzyknęła
Luke, za nic mając prowadzącą lekcje nauczycielkę (ona też miała nas gdzieś).
- Oglądnijmy go razem! - dodała
zaraz, sadzając mnie obok siebie na krześle. - Co ty na to?
W tym momencie, nie wiedzieć czemu,
włączyło się moje sumienie. Byłam w szkole, na lekcji - powinnam się uczyć!
Kiedy jednak spojrzałam na tablicę i krzątającą się przy niej fizyczkę,
sumienie znów przegrało z moją ciemną stroną...
Tak oto pół fizyki spędziłam na
najbardziej zajmującej lekturze mojego życia. W końcu nie była to zwykła
książka - kiedy razem z Luke z nostalgią przekładałyśmy następne kartki,
czułyśmy się niczym archeolodzy po znalezieniu grobowca Tutenchamona.
Przed nami stała otworem cała wiedza o całym Wszechświecie (a przynajmniej tym
z sagi Lucasa). Pewnie domyślacie się, że każda nowa ciekawostka wywoływała u
nas westchnienia, krzyki zaskoczenia czy salwy śmiechu. Ponadto przerzucaniu
kartek towarzyszyły niesamowite emocje i skoki adrenaliny - bo kto wie, co
czeka na następnej stronie?!
- Oooch, jaki Anakin był słodki w
pierwszej części...
- Patrz, przekrój poprzeczny głowy
droida!
- No nie wierzę - to naprawdę są
włosy?!
Ach, jaka to była rozpacz, kiedy
przejrzałyśmy cały słownik... Siedziałyśmy przez chwilę, tępo wpatrując się w
tylną okładkę. Luke jednak znalazła rozwiązanie tej sytuacji:
- Oglądamy jeszcze raz!
I wszystko zaczęło się od nowa.
Szczerze mówiąc, choć nie wiem
nawet o czym była lekcja, była to najbardziej pouczająca fizyka od września.
Żadna z zasad dynamiki Newtona, żadna prędkość kosmiczna czy ruchy jednostajne
nie zmieniły mojego życia w takim samym stopniu jak świadomość, że malowanie
paznokci kciuków na biało było tradycją z rodzinnej wioski Padme Amidali.