piątek, 21 sierpnia 2015

Bibliofil w bibliotece

Bibliofil w bibliotece – brzmi niegroźnie. Nic bardziej mylnego! Prawdziwy mol książkowy wie, że wizyta w bibliotece może być ciężkim przeżyciem. I to dosłownie. Wiem z doświadczenia.
Wypad taki planuję już dzień wcześniej. Muszę dokładnie wiedzieć z czym i kiedy mam odwiedzić bibliotekę. Potrzebuję też czasu, żeby przygotować się na to psychicznie.
Dni wizyt w bibliotece są bardzo męczące. Głównie dlatego, że do biblioteki trafiam zwykle pod wieczór, co oznacza, że przez cały dzień biegam z dodatkowym balastem w postaci książek do oddania. Kiedy więc w końcu obładowana doczłapię się do biblioteki, dziękuję Bogu za cud, że i tym razem nie pękł mi kręgosłup.
Z trudem ignorując kuszący labirynt regałów, szybko – na tyle szybko, na ile pozwala ciężka torba – podchodzę do stanowiska bibliotekarzy i przekazuję im przeczytane książki. Do tego momentu wszystko jest w porządku. Kiedy jednak ruszam w stronę wyjścia...
Labirynt regałów wzywa.
Tylko przejdę tamtędy. Zerknę, co ciekawego stoi na półkach, co ewentualnie w przyszłości można by wypożyczyć...
Moc labiryntu jest niezbadana. Czasem wchłonie mnie na kwadrans, czasem na godzinę. Niezmiennie jednak wychodzę z niego ze znów wypchaną torbą. Klnę na własną zachłanność – na brak zajęć nie narzekam, a i mam co czytać w nielicznych wolnych chwilach, więc na co kolejne książki?! Głupota i chciwość. Ciągnę jednak tę torbę ze sobą do domu, obiecując sobie, że to już ostatni raz.

I tak jest zawsze. Za każdym ostatnim razem.

3 komentarze: