Adnotacja z 13.09.2016
Z racji tego, że pisanie to o kwiatach jest jeszcze dość sporą nowością, ten wpis zaliczam jako przedpremierowy początek nowej serii.
Jak nie trudno się domyślić, projekt Skywalker nie zakończył się sukcesem. Po przekopaniu Internetu dowiedziałam się, dlaczego. A gdybym zrobiła podobny research wcześniej, może wynik eksperymentu byłby pozytywny. Nie mniej na razie odpuściłam sobie hodowanie drzew na rzecz czegoś prostszego…
Z racji tego, że pisanie to o kwiatach jest jeszcze dość sporą nowością, ten wpis zaliczam jako przedpremierowy początek nowej serii.
Jak nie trudno się domyślić, projekt Skywalker nie zakończył się sukcesem. Po przekopaniu Internetu dowiedziałam się, dlaczego. A gdybym zrobiła podobny research wcześniej, może wynik eksperymentu byłby pozytywny. Nie mniej na razie odpuściłam sobie hodowanie drzew na rzecz czegoś prostszego…
Oto
trzy świeże sadzonki, nazwane ku pamięci moich ulubionych krogan – od lewej
Wrex (bo jest największy), Grunt (bo jest najmniejszy) i Ewa (bo jej potomstwo
co prawda nie przyczyni się do zaludnienia Tuchanki, ale powinno opleść ścianę
domu).
W
przeciwieństwie do drzew, pomnażanie roślin doniczkowych jest naprawdę proste. W
większości przypadków wystarczy urwać gałązkę/liść i zanurzyć lekko w wodzie do
czasu, aż wypuści korzonki. Potem wystarczy wsadzić w doniczkę, i ot cała
filozofia.
Tak
właśnie narodziły się widoczne wyżej okazy – Wrex i Grunt z ocalałych resztek
umierających roślin (przy czym roślina-matka Grunta jednak nie umarła, z czego
bardzo się cieszę), a Ewa ze znalezionej na chodniku gałązki bluszczu. Tak
więc, jak widać, tego typu rośliny naprawdę łatwo jest powołać do życia. Do
czego wszystkich gorąco zachęcam – lasów coraz mniej, to chociaż prywatnie
można przyczynić się do produkcji tlenu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz