W
tym tygodniu wcześniej, co by potem nikomu głowy w Święta nie zawracać. A z
okazji tychże świąt przypomniała mi się pewna sytuacja z wycieczki tak na
przełomie gimnazjum i liceum. Jak to zwykle na takich wycieczkach bywa, dużo
zwiedzaliśmy, i to w szczególności zabytków sakralnych. Wśród nich znalazł się
i jakaś barokowa świątynia, ociekająca przepychem i złotem. Po zwyczajowej
wspólnej modlitwie na wejściu dostaliśmy chwilę by indywidualnie zajrzeć do
wszystkich naw. Ja na ten spacer wybrałam się wtedy z Dysią. Chodziłyśmy od
ołtarza do ołtarza, krokiem powolnym i dostojnym, patrząc na wszystko z
umiarkowanym zainteresowaniem.
Naszą
uwagę przykuł dopiero obraz Zmartwychwstałego Chrystusa – jeden z tych, gdzie
Zbawiciel wśród blasku i chwały wstępuje do nieba, w ledwo tylko zarzuconym na
jedno ramię purpurowym płótnie.
-
Tu gdzieś w pobliżu był żeński zakon, prawda? – spytała nagle Dysia.
Przytaknęłam
głową, nie spuszczając wzroku z obrazu.
-
I chyba właśnie ten Jezus zakonnicom się objawiał – dodałam po chwili.
Tym
razem Dysia skinęła potakująco.
-
Taka klata… - westchnęła. - Jeśli Jezus naprawdę był taki przystojny, to sama
zostałabym taką zakonnicą.
Nie
mogłam się z nią nie zgodzić.
Mam
nadzieję, że Jezus wybaczył nam to. Bo choć zachwycił nas tak nie jeden obraz,
naprawdę wierzymy w chrystusowe nauki. Z czystymi sercami możemy więc życzyć
wszystkim wesołego Alleluja!