Ja wiem, że to już są wakacje. Ale muszę jakoś rozliczyć się
z tym doświadczeniem sesji, a najlepiej to właśnie tak twórczo.
Z długopisami tak już jest, że rzadko kiedy można je wypisać.
Najczęstszą przyczyną końca współpracy z długopisem jest
zgubienie owego narzędzia. Drugą z kolei jest pożyczenie
długopisu, które przez zapominalstwo obu stron niemal zawsze
okazuje się bezterminowe. Widać więc, że nawet w czymś tak
błahym objawia się nieskończony krąg życia – ktoś gubi
długopis, pożycza i nigdy nie oddaje; następnie osoba, która
ofiarowała komuś swój długopis, zapomina o tym, pożycza od innej
osoby i nigdy nie oddaje... I tak w kółko.
Bywa jednak tak, że siły rządzące Wszechświatem zsyłają łaskę
wypisania długopisu. Jednak i wtedy coś jest nie tak. W najmniej
odpowiednim momencie, i to zdecydowanie za wcześnie, kolor tuszu z
każdą naskrobaną literą staje się coraz bledszy, aż po
przerzuceniu kartki już nigdy nie udaje się zapisać następnej
strony...
Przez zaślepiającą rozpacz i panikę (wykład w pełni, a tu nie
ma czym notować!) przebija się tylko jedna myśl – DLACZEGO? W
końcu mam ten długopis od niedawna, co ja zdążyłam nim napisać?
Trochę notatek, może trzy sprawdziany...
Cofam się myślami do tych sprawdzianów. I wtedy wszystko staje się
jasne.
Każdy kojarzy ten moment, kiedy czas na egzaminie się kończy, a na
kartce nie ma jeszcze połowy odpowiedzi. Słowa wtedy pojawiają się
na papierze szybciej niż w głowie - najpierw piszę, potem myślę.
I dokładnie w momencie, gdy stawiam kropkę na końcu zdania,
dociera do mnie, że to co napisałam jest kompletnie bez sensu.
Jednym machnięciem przekreślam całe zdanie i zabieram się za
następne. Wtedy myślę, że to co skreśliłam nie tylko jest
bezsensowne, ale i kompletnie głupie. Cofam się więc do tego
zdania, bo niby skreślone się nie liczy, ale co wykładowca o mnie
pomyśli, jak zobaczy taką głupotę. Z czystym sumieniem
wyzerowałby całą pracę, jak nic! Skreślam więc jeszcze raz. I
kolejny. Dla pewności jeszcze trzeci, w najbardziej zamaszysty
sposób. A tę cholerę dalej widać, i przy odrobinie wysiłku da
się odczytać. Już wiem, że nie da się tego skutecznie zamazać w
taki sposób, żeby wyglądało to na spontaniczne skreślenie. Nie
ma więc innego wyjścia, jak tylko zamalować to z precyzją godną
wypełniania kolorowanek. Co z tego, że tracę czas na dopisanie
odpowiedzi do końca – brak głupich informacji jest równie ważny,
co wpisanie tych poprawnych.
Ja zawsze wszystkie długopisy gubię. Po kilku dniach w moim piórniku nie ma żadnego długopisu. Więc biorę następne. I tak w kółko :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co się dzieje z tymi wszystkimi zgubionymi długopisami... Pewnie trafiają w ręce następnych, którzy też je potem gubią... Muszę to kiedyś zbadać!
UsuńAle Ty ciekawie piszesz. :-)
OdpowiedzUsuń*zapowietrzenie* senpai noticed me!
UsuńJej dziękuję! Miło mi, że się podoba :3