W ciągu pięciu lat uczęszczania na geografię sporo czasu
poświęciłam na zgłębianie tematu klimatów. Do dziś pamiętam
mapę Ziemi podzieloną na poziomie kolorowe pasy. O strefach
klimatycznych mówiliśmy dużo, zapamiętałam nawet, że Polska
leży w strefie klimatów umiarkowanych.
Wspomniano też o mikroklimatach, posypało się nawet kilka
przykładów, ale nikt nie zwrócił większej uwagi.
A to był błąd. Bo mikroklimaty są wszędzie.
Na przykład w naszej sali klawesynowej. Jest to pomieszczenie w
najdalszym rogu szkoły, schowane przed wzrokiem uczniów i
promieniami słońca. Bez względu na porę roku zawsze jest tam
zimno jak w kostnicy, a przez nawilżacz tak jak i tam wilgotno. Zimą
możemy próbować przegnać ziąb kaloryferami. Jednak gdy
ogrzewanie wyłącza się z nastaniem wiosny... otwieramy okna
licząc, że z parku wleci trochę nagrzanego słońcem powietrza.
Podobny, choć bardziej surowy klimat panuje na parterze mojego
wydziału. Głównym powodem powstania mikroklimatu była bezmyślność
architekta, który prosto z wiatrołapu poprowadził na wprost główny
korytarz. Przy źle zsynchronizowanych automatycznych drzwiach oraz
niekończącym się potoku wchodzących i wychodzących studentów
wiatrołap jest bezsilny, wiatru nie łapie, tylko wprowadza go w
głąb budynku. Przez to na głównym korytarzu nieustannie hula
wiatr, szczególnie dokuczliwy mroźną zimą.
Największą zagadką jest jednak klimat wewnątrz niedokończonego
kościoła na moim osiedlu. Przeważnie jest tak, że jeśli kościół
jest stary, jest w nim zawsze zimno, a jeśli jest nowy, nie ma
specjalnych zmian klimatycznych. W naszym kościele dzieje się coś
dziwnego – o ile zimą wewnątrz jest zawsze kilka stopni chłodniej
niż na zewnątrz, o tyle latem panuje tam dużo większy zaduch.
Jaka jest przyczyna tej niekonsekwencji? Nie mam pojęcia. Nagie mury
bywają nieprzewidywalne i złośliwe.
Mikroklimaty zresztą też.
Hmmm... Ja jeszcze się nigdy z takim czymś nie spotkałam. Ale napewno kiedyś spotkam :)
OdpowiedzUsuńKto wie, a może już nieświadomie spotkałaś...?
UsuńKiedyś mikroklimaty tworzyły się same, teraz coraz częściej są dziełem człowieka. Nie mam pojęcia, czy można to w takim razie fachowo nazywać 'mikroklimatem' - ale fakt faktem, że nawet w ciągu dnia spotykamy mnóstwo miejsc, które temperaturą różnią się od innych tylko przez usytuowanie w konkretnym położeniu, brak okna, zbyt płaskie schody, czy co tam jeszcze. Jak my ładnie sami sobie umiemy życie uprzykrzać...
OdpowiedzUsuńBrr! Na samą myśl o tych lodowatych korytarzach mną trzęsie!
I to przeważnie nawet nieświadomie - największe przeszkody zawsze są efektem braku myślenia... A to chyba nawet bardziej mnie martwi
Usuń