sobota, 26 września 2015

O kulcie niewolnictwa i teatrze długich spojrzeń, czyli pofestiwalowe refleksje


Po festiwalach filmowych ludzie mają zwyczaj pisać o filmach. Oczywiście jest to uzasadnione, ale nie widzę sensu w powielaniu tego trendu, skoro dzieje się tam jeszcze wiele innych rzeczy, o których warto by napisać.
Na przykład o szerzeniu się kultu niewolnictwa wśród wolontariuszy, o czym przekonałam się z autopsji. W fazie przygotować większość wolontariuszy zaprzęga się do zadań przypominających taśmociąg w fabryce, jak masowe składanie pakietów powitalnych dla gości. W samej takiej pracy, choć czasochłonna i nużąca, nie ma nic złego ani wyjątkowego – najciekawsze jest to, co dzieje się w tym czasie z wolontariuszami...
Po kilku godzinach sumiennej pracy koordynator zarządza zasłużoną przerwę. Na taśmociągu konsternacja – dać odpocząć zmęczonym kończynom i tym samym wypaść z rytmu czy ciągnąć to do końca, dopóki tak ładnie wszystkim idzie? Część decyduje się przerwać, część zostaje na stanowiskach. Produkcja pakietów działa więc dalej, choć, z tego co słychać, uszczuplony skład daje się we znaki:
                  -   Ej, gdzie się podział ten od ulotek?
                  -   Powiedział, że jest głodny i poszedł coś zjeść.
                  -   Jakby tylko on tu był głodny...
                  -   No tak, ale on jednak ma za sobą te cztery godziny.
                  -   Cztery godziny?! Ja tu działam od rana, i jakoś nie narzekam.
Mnie, jako jednej z odpoczywających, na moment zrobiło się aż głupio, że jak ostatni słabiak zdecydowałam się skorzystać z przerwy. Zjeść kanapki w ogóle się nie odważyłam.
Kiedyś spotkałam się z twierdzeniem, że Polacy to Chińczycy Europy. Wtedy myślałam, że to aluzja do niskich pensji. Teraz jednak wydaje mi się, że chodziło pracę w niemal niewolniczym trybie, bez chwili wytchnienia. A właściwie nie samą taką pracę, ale silną jej potrzebę – w końcu brak skrajnego wycieńczenia to brak jednego powodu narzekań i pławienia się w swoim nieszczęściu. A to, jak wiadomo, nasz sport narodowy.
Innym ciekawym zjawiskiem jest odbywająca się na terenie całego festiwalu gra długich podejrzliwych spojrzeń. Sprowadza się ona do wypatrywania w tłumie znanych osobistości, które pojawiają się to tu, to tam w trakcie całej imprezy. Do tej pory nikt jeszcze nie wpadł na pomysł zaopatrzenia ich w specjalne plakietki czy czapki z chorągiewką, tak więc wypatrzenie takiej znanej osobistości nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Z tego powodu każdy gracz, przechodząc z kina do kina, wydaje się podejrzanie zainteresowany otoczeniem – rozgląda się, jakby kogoś szukał, albo na kogoś czekał, a gdy zatrzymuje wzrok na jakimś przechodniu odrobinę za długo, w jego oczach można dostrzec to pytanie: „czy to nie ten z tamtego filmu?”.
Przeważnie odpowiedź brzmi „nie”. Ale to nic, wystarczy jakby nigdy nic wrócić do pozorowania naturalnej obserwacji otoczenia.
Jeśli jednak odpowiedź brzmi „tak”... To wtedy też nic. Jedyna różnica jest taka, że po powrocie do domu można triumfalnie krzyknąć: „ty, słuchaj, spotkałem tego z tamtego filmu!”.

5 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że mnie nigdy nie namówili na żadne wolontariaty! Wystarczająco dużo za darmochę w internetach robię ;).

    Wpadłam przypomnieć o konkursie. Nie wiem, czy wiadomość do ciebie nie dotarła, czy może to odpowiedź nie dobiła do brzegów mojej skrzynki. Tak czy siak, tylko od ciebie jeszcze nie dostałam danych do wysyłki zakładki. Maila zostawiam na wszelaką wypadkowość: vessna.storiae@gmail.com. Jak wolisz, to możesz i na fejsie napisać, tylko mi tutaj odpowiedz, gdzie mam szukać tych danych :).

    Jeśli to z mojej winy, to bardzo przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, a jeśli nie - ... no, to wiadomo z czyjej :D.

    Pozdróweczki.

    A, i zapraszam na odmłodzony Piach. Tak tam teraz przytulnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomość do mnie dotarła, ale że mail jakoś dziwnie ją zakwalifikował, nie zauważyłam jej... Dlatego dopiero jak zobaczyłam Twój komentarz (za który dziękuję) udało mi się go gdzieś tam odnaleźć. Odpowiedź już wysłałam, i przepraszam, za moje z nią spóźnienie...

      Och, Piach jest teraz stroną! Elegancko ;)

      Usuń
    2. Wielkie dzięki, wiadomość do mnie dotarła. Niedługo będę słać nagródki ;).

      Usuń
  2. Nie byłam jeszcze na żadnym takim festiwalu. I chyba nie pójdę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Festiwale to prawdziwe szaleństwo, i może brzmi trochę strasznie... Ale jak poszłam pierwszy raz, to szaleństwo to zauroczyło mnie. Ciekawe przeżycie, polecam choćby na spróbowanie, i to niekoniecznie na filmowy - każdy festiwal, jakikolwiek by nie był, tętni pasją!

      Usuń