Bibliofil
w bibliotece – brzmi niegroźnie. Nic bardziej mylnego! Prawdziwy
mol książkowy wie, że wizyta w bibliotece może być ciężkim
przeżyciem. I to dosłownie. Wiem z doświadczenia.
Wypad
taki planuję już dzień wcześniej. Muszę dokładnie wiedzieć z
czym i kiedy mam odwiedzić bibliotekę. Potrzebuję też czasu, żeby
przygotować się na to psychicznie.
Dni
wizyt w bibliotece są bardzo męczące. Głównie dlatego, że do
biblioteki trafiam zwykle pod wieczór, co oznacza, że przez cały
dzień biegam z dodatkowym balastem w postaci książek do oddania.
Kiedy więc w końcu obładowana doczłapię się do biblioteki,
dziękuję Bogu za cud, że i tym razem nie pękł mi kręgosłup.
Z
trudem ignorując kuszący labirynt regałów, szybko – na tyle
szybko, na ile pozwala ciężka torba – podchodzę do stanowiska
bibliotekarzy i przekazuję im przeczytane książki. Do tego momentu
wszystko jest w porządku. Kiedy jednak ruszam w stronę wyjścia...
Labirynt
regałów wzywa.
Tylko
przejdę tamtędy. Zerknę, co ciekawego stoi na półkach, co
ewentualnie w przyszłości można by wypożyczyć...
Moc
labiryntu jest niezbadana. Czasem wchłonie mnie na kwadrans, czasem
na godzinę. Niezmiennie jednak wychodzę z niego ze znów wypchaną
torbą. Klnę na własną zachłanność – na brak zajęć nie
narzekam, a i mam co czytać w nielicznych wolnych chwilach, więc na
co kolejne książki?! Głupota i chciwość. Ciągnę jednak tę
torbę ze sobą do domu, obiecując sobie, że to już ostatni raz.
I
tak jest zawsze. Za każdym ostatnim razem.
Doskonale rozumiem, co czujesz. Mam zupełnie tak samo ^^
OdpowiedzUsuńTo jeszcze jedna osoba, i możemy stworzyć grupę anonimowych biblioholików XD
UsuńZgłaszam się! ;)
Usuń