Liczba dni: 22
Liczba słów: 10 275
Musiałam
zrezygnować z formuły liczby wypisanych
dni, bo w ostatnim tygodniu nie codziennie zaglądałam do projektu. Stąd też
i marna liczba słów, niewiele większa od tej w poprzednim wpisie. Może nie będzie
wyglądać tak blado, jeśli umownie dodamy do niej jeszcze blisko dwa tysiące
słów z napisanych niedawno wypracowań oraz tę notkę. To już zawsze trochę
więcej.
Jednak
ten tydzień nie był tak bezowocny, na jaki wygląda. Odkryłam kolejną rzecz,
które skutecznie utrudnia pisanie.
Tak
więc, przed Państwem – zapominalstwo!
Wygląda
niegroźnie. Tym bardziej, ze wcale nie chodzi mi tu o zapominanie o pisaniu.
Nie, o tym pamiętam szczególnie dobrze. Cały dzień rozplanowuję zajęcia,
posiłki i czas na naukę właśnie po to, by wygospodarować większość wieczoru na
pisanie. Przez cały dzień więc skrupulatnie podążam za planem, punkt po
punkcie, z poślizgiem nie większym niż godzina. Pod koniec dnia jestem z siebie
naprawdę dumna, i wychodząc z uczelni myślami jestem już w domu i pracuję nad
dalszą częścią opowieści. Idę szybko w stronę przystanku, kiedy nagle
rozdzwania się telefon. Odbieram – zziajana przyjaciółka przeprasza z
spóźnienie, przysięga, że właśnie wyszła z autobusu i prosi, żebym cierpliwie
poczekała na pod galerią. Odruchowo przytakuję, już przeczuwając, że coś moim
perfekcyjnym planie dnia zostało pominięte. Rzeczywiście, gdy tylko się
rozłączyłam, dociera do mnie, że przecież umawiałam się z przyjaciółką tego
wieczoru na kawę… Tak więc idę na tramwaj jeszcze szybciej, żeby zdążyć do
galerii przed nią i nie dać się zdemaskować z moim zapominalstwem. Jadąc,
sumienie atakuje mnie z dwóch stron – z jednej, bo przez egoistyczną myśl o
pisaniu zapomniałam o przyjaciółce, i z drugiej, bo ostatecznie tego dnia już
pewnie pisać nie będę, a nawet jeśli, to nie tyle, co powinnam.
Okazuje
się więc, że jestem nie tylko kiepskim pisarzem, ale i kiepskim człowiekiem.
Przyjaciele, na szczęście, zdążyli przywyknąć i wybaczają mi podobne wpadki.
Jednak zaniedbana opowieść nie wybacza nigdy.
Szczera prawda. :( Niby wszystko poukładasz, ale jedno małe potknięcie i czar pryska razem z planami i weną :<
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo. Zawsze planuję sobie, że to dziś napiszę rozdział, później coś się dzieje i, magia, jest już późno a ja jestem zmęczona. To okropne:<
OdpowiedzUsuń