Card podbił moje serce - w niecałe dwa
dni pochłonęłam "Grę Endera", teraz męczę "Cień Endera"
Stwierdzam, że Groszek jest najbardziej oddanym i uroczym fanboyem, dzięki
czemu w pełni zasłużył na to krótkie opowiadanie!
Światła już dawno
pogasły. A Groszek znów gdzieś zniknął.
To już stało się
rutyną. Tak jak wczoraj, dwa, trzy, cztery, siedem dni temu Dink w środku nocy
przemierzał ciche i ciemne korytarze bazy w poszukiwaniu swojego małego
przyjaciela.
Właściwie to nawet
nie musiał szukać - o tej porze Groszek mógł znajdować się tylko w jednym
miejscu.
Dink bezszelestnie
wślizgnął się do celi Endera. Na palcach podszedł do łóżka i bezlitośnie
szturchnął mniejsze z dwóch ciałek skulonych wśród pościeli.
- Groszek, ty znowu
tu…?
- Nie, nie śpię tu
- ja czuwam i pilnuję - maluch zaoponował mrukliwie spod kołdry.
Choć powtarzali ten
krótki dialog już kilka razy, Dink i tym razem z trudem powstrzymał się od
parsknięcia śmiechem. Nie mógł pojąć, jak wielkim uporem i oddaniem musi
odznaczał się malec, skoro co noc na wpół śpiąc układał się u stóp swojego
dowódcy.
Ender poruszył się
niespokojnie. Nie mówiąc więc już nic więcej, Dink ostrożnie wykopał Groszka
spod kołdry. Drzemiący Groszek wciąż był na tyle mały, że bez problemu można
było przenieść go bez budzenia. Nim jednak Dink zdążył wziąć go na ręce, ten
nagle w pełni rozbudzony zerwał się z łóżka.
- Sam pójdę -
powiedział tylko.
- Dlaczego wciąż
tam przyłazisz? - spytał Dink, gdy już znaleźli się na korytarzu. - Przecież
walka się skończyła, nic już się nie dzieje. Ender nawet nie zdaje sobie sprawy
z twojej obecności, całe dni śpi jak zabity.
- Wiem. Sam więc
nie rozumiem, po co to robię…
- Bo to głupie.
- To także wiem -
dlatego jutro już nigdzie nie pójdę!
Obaj wiedzieli, że
to nie prawda. Jak zwykle, zresztą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz