Wchodzenie do kuchni z samego rana może bywać
niebezpieczne. Gdy jednak w gardło wysycha jak ziemia Sahary, warto jest
zaryzykować.
'Tylko sięgnę po sok...' pomyślałam
i zaraz pożałowałam tej decyzji.
- Fuuuu, nie będę pił tych
syropów, są paskudne! - jęczał Tościk (mój młodszy brat), gdy mama podsuwała mu
kieliszek z syropem.
Trochę mnie to zdziwiło - mama
nigdy nie podaje syropów w dołączanych do lekarstw miarkach, do złudzenie
przypominających kieliszki do...
- To wygląda zupełnie jak
wódka - wypaliłam bez zastanowienia, wskazując na kieliszek z przeźroczystym
płynem.
Mama spiorunowała mnie wzrokiem.
Nic jednak nie powiedziała, bo w tym momencie Tościk z szatańskim uśmiechem
chwycił kieliszek. Zatkał nos i duszkiem wypił całą zawartość.
- Taaak, coś z wódki w tym
jest - skwitował, krzywiąc się jak 'zawodowy gracz'. Chwycił więc następną
butelkę z syropem i wręczył osłupiałej mamie - teraz czas na whisky!
I tak bez żadnych problemów Tościk
pochłonął wszystkie przepisane mu lekarstwa. A mama przez cały ten czas
milczała nie wiedząc, czy dziękować mi za pomoc czy łajać za demoralizowanie
brata.