sobota, 29 sierpnia 2015

Naszyjnik Daft Punk

 Tak to już się kończy, kiedy człowiek nagle odświeża sobie ulubione kawałki i koniecznie musi rozładować w jakiś twórczy sposób nadmiar miłości do zespołu. Choćby nawet miał to robić w środku nocy.
Hmm, może dorobię jeszcze kolczyki...


 Niech ten naszyjnik będzie także przestrogą dla wszystkich, którzy nie wierzą przydatność podstaw matematyki! Jak widać, ma on kształt czworościanu, do tego nieforemnego. Tyle rysunków i siatek bryły, tyle obliczeń z Pitagorasa, ile zrobiłam przy ustalaniu najodpowiedniejszego kształtu naszyjnika, wcześniej robiłam tylko przy zadaniach maturalnych. Jakież to było miłe uczucie, kiedy okazało się że to wszystko ma też zastosowanie w życiu codziennym. Z niecierpliwością oczekują więc chwili, gdy odnajdę sens we wzorach skróconego mnożenia.

piątek, 21 sierpnia 2015

Bibliofil w bibliotece

Bibliofil w bibliotece – brzmi niegroźnie. Nic bardziej mylnego! Prawdziwy mol książkowy wie, że wizyta w bibliotece może być ciężkim przeżyciem. I to dosłownie. Wiem z doświadczenia.
Wypad taki planuję już dzień wcześniej. Muszę dokładnie wiedzieć z czym i kiedy mam odwiedzić bibliotekę. Potrzebuję też czasu, żeby przygotować się na to psychicznie.
Dni wizyt w bibliotece są bardzo męczące. Głównie dlatego, że do biblioteki trafiam zwykle pod wieczór, co oznacza, że przez cały dzień biegam z dodatkowym balastem w postaci książek do oddania. Kiedy więc w końcu obładowana doczłapię się do biblioteki, dziękuję Bogu za cud, że i tym razem nie pękł mi kręgosłup.
Z trudem ignorując kuszący labirynt regałów, szybko – na tyle szybko, na ile pozwala ciężka torba – podchodzę do stanowiska bibliotekarzy i przekazuję im przeczytane książki. Do tego momentu wszystko jest w porządku. Kiedy jednak ruszam w stronę wyjścia...
Labirynt regałów wzywa.
Tylko przejdę tamtędy. Zerknę, co ciekawego stoi na półkach, co ewentualnie w przyszłości można by wypożyczyć...
Moc labiryntu jest niezbadana. Czasem wchłonie mnie na kwadrans, czasem na godzinę. Niezmiennie jednak wychodzę z niego ze znów wypchaną torbą. Klnę na własną zachłanność – na brak zajęć nie narzekam, a i mam co czytać w nielicznych wolnych chwilach, więc na co kolejne książki?! Głupota i chciwość. Ciągnę jednak tę torbę ze sobą do domu, obiecując sobie, że to już ostatni raz.

I tak jest zawsze. Za każdym ostatnim razem.

piątek, 14 sierpnia 2015

Rodimus, NO!

Kilka dni temu zdałam sobie sprawę, że w zeszycie do opowiadań Transformers zostało mi kilka ostatnich stron. Nie było wyjścia, musiałam przygotować następny. Tak na zaś.

Bardzo się namęczyłam, żeby to wszystko trzymało się okładki. Serio, czy klej który naprawdę klei to aż tak duże wymaganie?